środa, 6 lipca 2016

"Do zobaczenia w Barcelonie" - recenzja książki

"Do zobaczenia w Barcelonie" - Anna B. Kann.
Hiszpania, Barcelona, flamenco i miłość - dla mnie podróż sentymentalna ale o tym później.

Przesycona gorącymi rytmami flamenco opowieść o tym, jak szukając szczęścia, niespodziewanie można odnaleźć samego siebie.
Trzy kobiety – przyjaciółki, rywalki – wyjeżdżają do Barcelony, by w najsłynniejszej katalońskiej szkole uczyć się flamenco.
Małżeństwo Ewy rozpada się, a jedyną odskocznią od rzeczywistości jest dla niej taniec. 

Swoją pasję dzieli z Gośką, przyjaciółką i prawdziwym aniołem stróżem. 
Z Martą znają się niezbyt blisko…
Wszystko zaczęło się jeszcze w Poznaniu, gdzie poznały Paco, przystojnego Hiszpana, mistrza flamenco i uwielbianego nauczyciela. 

Wakacyjny wyjazd, by to właśnie z nim kontynuować naukę, wydawał się doskonałym pomysłem.
Ta podróż daje im jednak znacznie więcej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać – odmienia ich życie w najbardziej nieoczekiwany sposób. 

Bo czy szczęście jest zawsze tam, gdzie go szukamy?
Pierwsza powieść o flamenco napisana przez Polkę z polskiej perspektywy! 

Powieść jest pełna pasji i ognista jak flamenco, jak zaczniesz czytać to organizuj sobie sporo czasu aby dobrnąć do końca.
Ja momentami zła byłam że nie mogę czytać dalej bo coś tam... a chciałam wiedzieć co dalej.
Anna B. Kann napisała o książce: 
cytuję:
"Jest tu flamenco, Barcelona, Poznań, no i oczywiście jest romans. - Mogłam bez, ale relacje międzyludzkie też mnie bardzo interesują - śmieje się Anna B. Kann, dziennikarka i autorka właśnie wydanej powieści "Do zobaczenia w Barcelonie".
W roli powieściopisarki Anna jest debiutantką - ale w roli piszącej już nie, bo przez lata pracowała jako dziennikarka: najpierw w gazecie, później w radiu, a wreszcie w telewizji poznańskiej, w redakcji kulturalnej.
I w zasadzie, jak przyznaje, to właśnie tam zaczęła się jej książka.
A teraz moja podróż z książką.
Dwa lata temu byłam w Hiszpanii, co prawda nie w Barcelonie ale w Andaluzji czyli kolebce flamenco.
O Barcelonie wiem sporo bo moja córka studiowała tam właśnie a do tego nie po hiszpańsku ale po katalońsku więc jeszcze trudniej i zaraziła mnie Hiszpanią.
Zawiłe to trochę jest gdzie hiszpański a gdzie kataloński język ale kłótnie o język zostawmy Hiszpanom a zajmijmy się tańcem samym w sobie.
Zawsze fascynowała mnie Hiszpania i fenomen flamenco do tej pory nie rozwiązany również, tym bardziej sięgnęłam po powieść która napisała Polka aby sprawdzić czy odda ten klimat i te rytmy.
Wiecie co? jak czytałam opisy flamenco to przeniosłam się z czasie o dwa lata i znów byłam na spektaklach flamenco, znowu sączyłam Sangrię i wchłaniałam zapachy i rytmy Andaluzji.
Dzięki Ci Anno za tę książkę, szukam drugiej części aby ponownie zanurzyć się w spektaklu zwanym Hiszpanią.
Żeby przybliżyć trochę ten klimat wklejam filmiki ze spektaklu flamenco właśnie z roku 2014 i mojej podróży.
Zachęcam również do przeczytania książki, pochłonie Was bez reszty.
Po lekturze napiszcie swoją ocenę książki, jestem bardzo ciekawa.
Zapytacie może czy jest w niej element kulinarny? a i owszem.
Oto fragment książki:
"Od różnorodności jedzenia można było dostać zawrotów głowy.
Półmiski serów, wędlin, na osobnym stole owoce, całe i w kawałkach, obłożone lodem, żeby zachowały dłużej świeżość.
Kolejne blaty przeznaczone na ryby, pomidory w różnych postaciach,.....", to jeszcze nie koniec ale reszta przy lekturze.
Opis targu do którego dotarła bohaterka jest tak szczegółowy że można zamknąć oczy i przenieść się tam choćby na chwilę aby posmakować choćby najmniejszego owocka.
Zachęciłam do czytania?
Cytaty wywiadu Anny - źródło.

0 komentarze

Prześlij komentarz

Miło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy Blogger